Żeglarstwo w sądzie

Niestety, sprawy zawodowe zaważyły na tym, że zaniedbałem trochę swojego bloga. Winien jestem wam - wiernym czytelnikom wyjaśnienia jak zakończyły się sądowe potyczki z jedną z agencji żeglarskich. O co chodziło? Wszystkich zainteresowanych odsyłam do posta poniżej.

Otóż wyrok sądowy zapadł i mówiąc w prost - jest on jak najbardziej dla mnie korzystny. Sąd uznał wszystkie moje argumenty i całkowicie "zmiażdżył" wszelkie wnioski firmy czarterowej.

Jakie stąd płyną wnioski? Jak najbardziej pozytywne - sądownictwo w naszym kraju zmienia się. Nie ma co się bać, po prostu trzeba walczyć o swoje, nawet jak nasze kochane żeglarstwo przenosi się na salę sądową. Trzeba mieć świadomość, że jest to bezwzględna gra w której nie ma miejsca na sentymenty. Albo wygramy my, albo oni, ludzie dla których żeglarstwo to tylko sposób na zarobienie łatwych pieniędzy i oferowanie usług znikomej jakości. Zatem moi mili... do zobaczenia na wodze. A już niebawem opiszę wam mój arcy ciekawy rejs na... Wyspy Liparyjskie!